środa, 30 maja 2012

Rozdział 3

   Opowiedziałam mu wszystko , jak się zmienili rodzice, co zaproponowała mi ciocia, co ja uważam. Jednym słowem opowiedziałam mu wszystko od początku do końca.
-Nie wierzę że twoi rodzice tak się szybko zmienili. Pamiętam jacy byli fajni! - mówił Bartek trochę zszokowaną miną.
-No widzisz..-mówiłam dalej z płaczem.-Ja też nie , ale to prawda. Więc musimy się pożegnać. - próbowałam już nie płakać , ale było ciężko. -Będę tęsknić.-zrobiłam smutną minkę jak u szczeniaka i trochę podobną do tej z kota ze shreka.
-Tak. Ja też będę tęsknić! - powiedział i przytulił mnie. - Będę dzwonić od czasu do czasu, ok?
-Ok. Ja będę już musiała iść. Spakuje się jeszcze i pójdę spać, więc na razie.-powiedziałam, idąc jeszcze mu pomachałam i poszłam do domu.
                                                                    ***
Weszłam przez okno do swojego pokoju. Wyjęłam walizkę i zaczęłam w ciszy (by nie obudzić rodziców) się pakować. Zajęło mi to z 1 godz., może nie całą. Gdy skończyłam, nastawiłam sobie budzik na 5:00, przebrałam się, padłam na łóżko i po chwili usnęłam.
                                                                   ***
 Budzik obudził mnie punktualnie. Wstałam strasznie zaspana. Popatrzałam na telefon , dostałam jedną wiadomość, od cioci. "Autobus masz o 6:10." Odpisałam: "Dobrze ja już wstałam i będę się szykować.Do zobaczenia!". Schowałam telefon do mojej torebki i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w białą bluzkę z jedną trzecią rękawa do tego jeansowe szorty i bransoletki. Spięłam umyte włosy w kucyk, spojrzałam na lustro, by sprawdzić jak wyglądam. Nie było aż tak widać że jestem bardzo zmęczona i że oczy mam napuchnięte od płaczu, ale nie wyglądałam źle. Czas było już pożegnać się z domem na te wakacje. Nie wiem jak wgl. potoczy się ta sprawa, czy rodzice przyjmą mnie do domu i przeproszę za wszystko? Czy jednak będę miała nową rodzinę? Mam nadzieję że to pierwsze. Wzięłam ciężką i dużą walizkę do ręki, oraz powiesiłam przez ramię torebkę i wyszłam. Do przystanku nie było daleko, więc nie musiałam się trudzić z walizką. Na dworze było jeszcze ciemno, ale też nie było zimno. Nie mogłam przestać myśleć co powiedzą na to rodzice. Ale wiedziałam że muszę to zrobić. Musiałam im pokazać, że przez swoje zachowanie  tracą mnie, a ja nie będę dłużej tak żyła. Ja potrzebuje rodziców, są dla mnie najważniejsi na świecie! Zrobiłabym dla nich wszystko , a oni? Czy oni by zrobili? Normalna córka z normalnymi rodzicami powiedziała by tak. Ale jak widać ja nie byłam ta "normalna" tylko ta z "problemami". Cóż, muszę wiedzieć, że wszystko będzie dobrze i wszystko się ułoży, to mi tylko pozostało. Na przystanku było parę nastolatków, czekających na autobus do szkoły. Ja musiałam poczekać jeszcze z 8,5 min. Czas dzisiaj leciał mi wyjątkowo szybko , bo zanim się zorientowałam autobus już przyjechał. Wsiadłam i od razu zobaczyłam ciocie, siedziała z tyłu autobusu i pomachała mi ręką. Zręcznie powędrowałam do niej i szybko usiadłam obok. 
-Cześć kochanie!- przywitała się ciocia, po czym mnie uściskała, a ja ją. 
-Witaj ciociu!
-I jak się trzymasz? Rodzice coś mówili? 
-Nie.. normalnie powiedzieli że mam szlaban i że mam iść do swojego pokoju. Rozumiem to, ale oni mnie tylko zauważają kiedy zrobię jakiś błąd-uświadomiłam sobie. Na razie nie chciałam mówić cioci o tym, że rodzice powiedzieli do mnie to słowo. Bałam się że się rozpłaczę , znowu.  
-Wiem, dla tego cię zabieram do mnie.Jak będziesz się tak zachowywać , czyli pyskować, nie wracać do domu, albo jeszcze co gorsze zaczniesz ćpać , palić lub pić. Bo będziesz uważać " To jest dobry pomysł , przynajmniej mnie rodzice zauważają". Nie tędy droga kochanie. Oni niech sobie sami pomyślą co robią. -Mówiła mi. Może jej powiem teraz? Dobra powiem...
-Ciociu. -zaczęłam.
-Tak?
-Słyszałam wczoraj, jak rodzice mówili że jestem dla nich ciężarem. -powiedziałam ze spuszczoną głową w dół. Czułam jak łzy napływały mi do oczu. Próbowałam je powstrzymać,ale na marne. 
-Do czego doszło.- powiedziała ciocia i objęła mnie. -Nie martw się, teraz są zaślepieni pracą. Na pewno tak nie myślą.  
-Mam nadzieję. -szepnęłam. 
Dalej jechaliśmy w ciszy. Po 30 min. byliśmy na miejscu. Wysiedliśmy z autobusu i weszliśmy na lotnisko. ludzi nie było aż tak dużo, wszystko przebiegło nam szybko i zręcznie. Była już godzina 7:00, z ciocią usiedliśmy na ławce czekając na samolot. 
-Za niedługo będziemy w domu , a ty się odstresujesz. -powiedziała do mnie i uśmiechnęła się serdecznie. U cioci biło prawdziwe dobro, jak kiedyś od taty. 
-Mam nadzieję. - odpowiedziałam i też starałam się tak uśmiechnąć, nawet nie wiedziałam czy mi wyszło.
-Jak wylądujemy zadzwonię do rodziców i im powiem gdzie jesteś. 
-Na pewno się tym nie przejmą. -szepnęłam , ciocia to chyba usłyszała, ale nic nie odpowiedziała.
-Jak przylecimy to może z Caroline pojedziecie na zakupy? Ja was tam zawiozę. - o nie... tylko nie z Caroline na zakupy! My zawsze , powtarzam , zawsze udajemy przed rodzicami że my się baaardzo "kochamy" . Nie mówimy rodzicom że jest inaczej, bo chcemy im oszczędzić niepotrzebnym problemów.
-Z przyjemnością!- odezwałam się, starając się to wypowiedzieć tak , jakbym tym faktem była szczęśliwa. 
-To dobrze. Caroline może przestanie być taka. -stwierdziła ciocia.-Dobrze chodźmy już. Samolot powinien za niedługo się zjawić.  - wraz z ciocią zmierzaliśmy do wejścia. 
Gdy samolot się zjawił razem weszliśmy do samolotu i zajęliśmy miejsca. Wreszcie wyjadę z tego miasta, kraju. Może to wygląda jakbym uciekała od problemów, ale to mi dobrze zrobi. Oceny w szkole są wystawione, rodzice może zorientują się że mnie nie ma w domu, może ja kogoś poznam. Aż na te słowa zagościł na mojej twarzy uśmiech. Właśnie! Zapomniałam napisać do Bartka smsa że już wylatuję. Jeszcze nie lecimy, więc raczej nic się nie stanie gdy wyślę jedną wiadomość. Wyjęłam z torebki telefon i napisałam:"Cześć. Właśnie jestem w samolocie. Może napisze jak już będę na miejscu. :) Trzymaj się!" I kliknęłam wyślij, a później schowałam telefon. 
-Zapnij pas. Już startujemy-powiedziała i podarowała mi jeden ze swoich przepięknych uśmiechów.
-Dobrze. - jak powiedziałam tak i zrobiłam. Zerknęłam przez okno i zobaczyłam jak powoli wznosimy się ku niebu. Te uczucie było miłe i jednocześnie zabawne.
-Ciociu , jak tam Caroline? - zapytałam się.
-Martwię się o nią, zachowuję się inaczej. W szkole ma problemy, nie uczy się już taj dobrze. Pyskuje, znika na noc. Naprawdę , nie wiem o co jej chodzi. Co ja robię źle? -zapytała się ze smutkiem. 
-Na pewno nic złego nie zrobiłaś, nie obwiniaj się. Może jak mówiłaś przedtem, ma taki zły okres. - naprawdę nie wiedziałam, o co jej chodzi. Co znowu ta idiotka wymyśliła ? Tylko przez nią ciocia się denerwuje.
-Może, ale naprawdę się martwię o nią. Żeby nic głupiego nie wymyśliła.
-Czasami postępuje źle, ale to mądra dziewczyna. Na pewno nie zrobi nic co by zraniło innych i samą siebie. -powiedziałam to z wieeeeeeeelkim trudem. To na prawdę nie jest łatwe mówić miłe rzeczy o kimś , kogo się nie lubi. Masakra! 
Ciocia się uśmiechnęła- Tak, też mam taką nadzieję. A ty się prześpij, wyglądasz jak pó..- i zacięła się , po czym się zaśmiała. Pewnie chciała powiedzieć jak pół dupy zza krzaka. -półtora nieszczęścia. -poprawiła się , ale ja i tak wiedziałam, że chciała powiedzieć coś innego. 
-Ok. Prześpię się. Jestem naprawdę zmęczona. -powiedziałam i przeszłam na drugi bok, by jakoś było mi wygodniej. 
-Wiem.-powiedziała.-Dobranoc.-poczułam, że chyba się uśmiechnęła. 
***
Obudziłam się akurat kiedy już zaczęliśmy lądować, no ale co się dziwić. Obudziło mnie to uczucie spadania.Z ciocią wyszliśmy z samolotu.
-Witaj Anglio ! - wykrzyknęłam na głos. 
-Widzę , że ci lepiej. - powiedziała to jak zwykle z uśmiechem.
-Ooo tak. - po czym obie się zaśmialiśmy. 
Jechaliśmy dokładnie 2 i pół godziny. Poszliśmy jeszcze po swoje walizki ,a ja nie mogłam wyjść z lotniska, nie robiąc jednej rzeczy , którą zawsze chciałam zrobić. A dokładnie to przejechać się na tej taśmie! 
-Ciociu chwilka -powiedziałam i szybko kładąc na ziemię już odebrane torby, pobiegłam na taśmy , szybko się na nich położyłam i jechałam kawałek a potem szybko wstałam wzięłam walizkę, podeszłam do cioci. -Już. -ciocia się na mnie trochę krzywo popatrzała, ale się zaśmiała. 
Po wyjściu z lotniska, zamówiliśmy taxi. Poczekaliśmy z 5 min. i pojechaliśmy. Tutaj pogoda była dzisiaj bardzo słoneczna, chociaż jest tu bardzo deszczowo. 
-Już się nie mogę doczekać, aż będziemy na miejscu! -ucieszyłam się jak małe dziecko. 
-Jeszcze trochę.
Ciocia miała racje, za pięć minut już byliśmy na miejscu. Gdy wysiadłam popatrzałam na dom, a ciocia zapłaciła taksówkarzowi. Dom był przepiękny ! Był biały z dużymi czarnymi drzwiami i oknami, a obok rozciągał się ogródek ze ślicznymi kolorowymi kwiatkami. Było pięknie , jak w jakiejś bajce, chciałabym tu mieszkać! Oczywiście z rodzicami. 
-Z tyłu jest basen. 
-Żartujesz? -zapytałam się.
-Nie, jak chcesz to sama spraw -nie dałam jej dokończyć, bo od razu pobiegłam go zobaczyć.  
Był basen. I to wielki ! Obok niego stały leżaki , stoliki i taras. A obok , tak w cieniu, była wielka huśtawka. Czułam się jak w raju. Po prostu szczena mi opadła. 
-Może wejdziesz do środka? - zapytała mi się ciocia, a jednocześnie obudziła mnie z tego niewielkiego szoku. 
-Tak. Z przyjemnością. 
No i weszliśmy. Dom był też taki , nowoczesny, śliczny, ciepły. Coś czuje że nigdzie stąd nie pójdę, tu mi dobrze. 
-Coś zjesz? - zapytała się ciocia. 
-Tak , poproszę !- powiedziałam ucieszona, naprawdę byłam głodna. 
Ciocia zrobiła mi różnorodne kanapki. Jadłam jak na wyścigach. Naprawdę było pyszne. 
-Gdzie Caroline? - zapytałam zaciekawiona , gdzie może być ta "wielka diva" ?.
-Pewnie w szkole. - powiedziała, jedząc swoją kanapkę. -Ale jak tylko przyjdzie, to was zawiozę na zakupy. 
-Ok. 
Gdy skończyłam, ciocia mi pokazała swój pokój. Był naprawdę uroczy, taki przytulny, że marzyłam po prostu by spędzić tu resztę dni. Gdy wyszła , ja zaczęłam się rozpakowywać. Po 30 min. skończyłam i zeszłam na dół i zobaczyłam ją. Przewróciłam oczami no i zaczęłam robić swoje.
-Jesteś już ! Jak ja za tobą tęskniłam! - podbiegłam do niej i mocno ją przytuliłam.
-Cześć, ja też za tobą tęskniłam!-powiedziała to prawie prawdziwie i odwzajemniła uścisk.- Mm! Wyładniałaś.-puściła mnie i to powiedziała. Ja spojrzałam się na nią z pod byka.
-Serio? Naprawdę nie wiedziałam. -powiedziałam, po czym znowu przekręciłam oczami. To było wredne.
-Widzę, że już jesteś. To bardzo dobrze! Zaraz pojedziecie razem na zakupy. -powiedziała uradowana ciocia.
-Tak? To bardzo fajnie. - odpowiedziała prawię bez entuzjazmu. Widać jak bardzo się ze mną cieszy!
-No to szykujcie się!  Macie 5 minut! - i poszła do samochodu , zostawiając mnie i Caro sam na sam.
------------------------------------------------------------------
No i koniec rozdziału 3 ! :) Mam nadzieję że się spodobał ;p Ten miał prawie 4 strony :D Pozdrawiam! 

1 komentarz: