sobota, 26 maja 2012

Rozdział 2

Na początek , poznajcie Bartka :) Miłego czytania ;P Proszę pozostawcie komentarzyk x I Dziękuje za każde dodane ;) Jak chcecie, to możecie dodać w komentarzu (jak powiecie czy wam się podobało moje opowiadanie) swoje opowiadania, lub inne blogi. Chętnie poczytam! 
  Bartek Pawlak. 
Przyjaciel Sandry od małego. Jest zabawny i nie lubi gdy dziewczyna płacze. Podkochuje się w Sandi, tylko boi się, że ona chce tylko przyjaźni.Ale i tak będzie walczył o nią. Nie lubi różnych gwiazd, bo uważa że oni myślą tylko o sławie i że biorą co chcą. Jest przyjacielski i miły , ale potrafi  być bezczelny i wredny.  
  
Rozdział 2 ! 
 -Jak mnie znalazłeś ? - zapytałam zszokowana. Naprawdę zaczynałam się go bać. - Śledzisz mnie czy co?! - mówiąc to wstałam szybko na nogi i cofnęłam się o kilka kroków w tył.
-Nie! Spokojnie nie śledzę cię. -powiedział trochę zdziwiony że tak to wszystko odbieram.Zaczął do mnie podchodzić i pokazywać rękami żebym się uspokoiła.
Ja w końcu stanęłam i postarałam się uspokoić. Bo w końcu kto by się nie przestraszył przystojnego , dziwnego faceta który za tobą chodzi i nom stop się głupkowato śmieje.
-Ok. Uspokoiłam się. Ale stój tam gdzie stoisz i odpowiedz na moje pytania. Pierwsze jest takie. Czemu mnie śledzisz? - zapytałam i usiadłam na trawię.
-Już ci mówiłem że cię nie śledzę. Ty naprawdę nie pamiętasz? - zapytał , tak jakby ... rozczarowany? Naprawdę , czy ja powinnam się do niego miło uśmiechać a potem zadzwonić pod białą linię?
-Nic nie pamiętam. Co mam pamiętać? - zapytałam zdziwiona.
-Dobra... słuchaj i mi nie przeszkadzaj. Mam ci historię do opowiedzenia. - powiedział , po czym usiadł na trawię, i milczał przez chwilę. A potem się zaśmiał , jakby sobie przypomniał jakiś śmieszny dowcip.
-Dobra słucham. Zaczynaj.- już nie mogłam się doczekać co znowu wymyślił.
 -My znamy się od dawna. - zaczął. A ja na niego patrzałam z szokiem. - Nawet od małego. -Otwierałam już usta żeby się zapytać jak ? Skąd? Ale on tylko  przyłożył palec wskazujący do ust, pokazując mi tylko, że miałam mu nie przerywać.
-My się razem bawiliśmy jak mieliśmy hmm.... chyba z ..... 8,9 lat? Raczej tak.  Byliśmy sąsiadami. Ale po dwóch latach przeprowadziliśmy się do większego domu. I tak oto przestaliśmy mieć ze sobą kontakt. - ja czułam że wszystko powoli mi się przypomina. Te wspólne zabawy i wgl. Byliśmy jak rodzeństwo , mam nawet jeszcze parę wspólnych fotek. - I właśnie dzisiaj jak ja w ciebie wpadłem i cię zobaczyłem, od razu cię rozpoznałem! Masz te same oczy. No też oczywiście wyrosłaś i wyładniałaś....-ja mu przerwałam.
-Czy ty sugerujesz , że ja ,jak byłam mała, to byłam brzydka?! - oburzyłam się. No wiem, że jak byłam młodsza, to byłam grubsza i wgl. Ale chyba nie brzydka!
-Ja nic takiego nie powiedziałem! - wytłumaczył się.
-Ok. Mów dalej.-powiedziałam udając obrażoną.
-Dobra. No a tu w końcu się znowu spotkaliśmy.  Po tylu latach. Normalnie chodź by przeznaczenie chciało byśmy się znowu spotkali. - powiedział i zrobił wielki uśmiech jak banan, a ja się tylko na niego patrzałam , tak jakby sama moja mina mówiła , że nie chcę słuchać jego komentarzy, tylko jego "wytłumaczenie". - Ok. Patrzałem się na ciebie właśnie z tego powodu , bo chciałem się upewnić że to na pewno ty, że to nie jakaś inna dziewczyna, tylko podobna do ciebie. Patrzałem, patrzałem i zauważyłem te oczy , uśmiech. I potem byłem pewny że to ty! I wgl jak się na mnie wkurzyłaś. Byłem pewny ze to ty. Wyglądałaś jak taka mała 8 letnia dziewczynka. -Ja podeszłam do niego , usiadłam obok i popatrzyłam się na niego mówiąc:
-Ja , gdy się wkurzam wyglądam jak mała dziewczynka? - zapytałam podkreślając każde słowo.
-No wiesz... - powiedział jakby zakłopotany i nie wiedział co mi na to odpowiedzieć.
-Nie wiem , ile jeszcze usłyszę dziwnych rzeczy o mnie , ale kontynuuj.
- Chciałem ci powiedzieć od razu to, ale myślałem że sobie sama przypomnisz. Ale jednak, nie rozpoznałaś mnie.- i co , on się dziwił że go nie rozpoznałam? Przecież on tak wyrósł , był kawałem przystojniaka! Wgl. nie przypominał dziecka. A ja mam nawet krótką pamięć do osób. - Jak potem poszłaś do domu, nie wiedziałem, czy mam cię dogonić , czy zapomnieć o tobie. Ale jednak , po wielu namysłach poszedłem do twojego domu i ci to przypomnieć, lecz zauważyłem że wybiegasz więc biegłem za tobą , ale ty tak pędziłaś jak jakiś zawodowy biegacz.- ja się zaśmiałam, bo raczej tak normalnie to szybka nie jestem.A on się na mnie popatrzał ze zdziwioną miną. - Pobiegłem za tobą, zobaczyłem że chyba chcesz być sama,więc chciałem sobie pójść i przyjść kiedy indziej, ale potem zaczęłaś płakać.- zatrzymał się patrząc na mnie.
-A ty się nade mną zlitowałeś i zostałeś by mnie pocieszyć? - zapytałam się go, a on zrobił zatroszczoną minę.
-Może-odpowiedział po czym się zaśmialiśmy.
Wszystko mi przypomniał , pamiętam jak bardzo potem płakałam. Nie miałam się wtedy z nikim bawić. On był naprawdę moim najlepszym przyjacielem. Potem wspominaliśmy nasze czasy, jak np. wyobraziliśmy sobie że taki patyk, był magiczny i musieliśmy go gdzieś bardzo daleko schować przed czarną mocą. Tak daleko poszliśmy, a później  my byliśmy na tej niewielkiej górce, wsadziliśmy ten patyk na środek tego "szczytu" i tak się cieszyliśmy że uratowaliśmy świat i wszystko opowiedzieliśmy innym dzieciom, a oni w to wszystko uwierzyli i zazdrościli nam. A nasi rodzice tak się o nas bali , bo nie wiedzieli kompletnie gdzie jesteśmy. My przyszliśmy i nas bardzo przytulili no i trochę krzyczeli, ale i tak byliśmy z siebie dumni.
-Hahahahahaha! - śmialiśmy się.
-Albo pamiętasz jak wspiąłeś się na to drzewo u mnie i potem nie mogłeś zejść , a akurat bawiliśmy się w Pawer Rengers. Na szczęście mój tata przyszedł i cię z tego drzewa ściągnął.
-Ta hahahaha!
Oboje tak leżeliśmy i patrzeliśmy w gwiazdy, bo akurat była już noc. Nagle się zorientowałam że już pewnie będzie po 21! Szybko wstałam na nogi i powiedziałam do Bartka:
-Ja już naprawdę muszę lecieć , bardzo fajnie było, cieszę się że znowu spędziliśmy czas i że się odnaleźliśmy. Pa - podeszłam do niego (też już stał) i przytuliłam go , a on mnie. - Wiesz gdzie mieszkam więc odwiedź mnie ! Na razie!- powiedziałam do niego i szybko powędrowałam do domu. W domu już była ciocia i rodzice siedzący (o dziwo nie pracujący)  przy stole.
-Cześć ciociu! Pobiegłam do niej i ją przytuliłam. - cieszę się ze przyszłaś!
-Ja też kochanie. A powiedz mi gdzie byłaś ? - zapytała znowu z troską.
- A spotkałam tego Bartka , co się z nim bawiłam jak miałam 8 lat, a on z rodziną się wyprowadzili do nowego mieszkania. Pamiętasz? - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
-Aaaa. Jak go spotkałaś?
-A to dziwna historia, wiesz... - nagle przerwała mi mama.
-My tu też jesteśmy. Siadaj na tym krześle. - rozkazała mi mama. Ja posłusznie siadłam patrząc się na nią , jak wmurowaną.
-Za to że, rzuciłaś jabłkiem w ścianę , nakrzyczałaś na ojca , i wróciłaś późno do domu. Masz szlaban !
-Co ?! Ty chyba sobie żartujesz ?! Nie ! Wy mnie kompletnie olewacie! A ja mam dostawać szlaban?! - nawrzeszczałam na nią , chociaż wiedziałam że to jeszcze pogorszy moją obecną sytuacje.
-Sandra! Nie krzycz na matkę ! -odezwał się tata.
-Przepraszam że się wtrącam,-zaczęła ciocia-Ale ona ma 17 lat , czy to nie przesada? - broniła mnie ciocia.
- Ania! Naprawdę to nie twoja sprawa. Widzisz , że mamy problemy rodzinne. Nie chcę cię wyganiać , ale chyba się u nas zasiedziałaś. - postanowiła moja mama. Ale ona naprawdę przedtem taka nie była. Może myśli że ja buntuje się jak Caroline ? I musi być dla mnie surowsza. Ale ja wcale nie byłam zbuntowana,  no.... może troszkę. Ja naprawdę nie chciałam się kłócić, tak nie powinno być w normalnej rodzinie.
-Jak chcesz. To na razie kochanie.-pożegnała się ze mną ciocia. Podała mi rękę bym ją uścisnęła. No tak , uścisnęłam ją , ale ciocia dała mi kartkę i popatrzała na mnie wzrokiem "Lepiej nie pokazuj rodzicom, że ci coś dałam, tylko szybko ją schowaj". Tak więc zrobiłam.
-Papa ciociu!-pożegnałam się i po chwili wyszła.
-Pamiętaj Sandra, masz szlaban. A teraz do swojego pokoju i idź spać.
-Ok. Ale się do mnie nie odzywajcie! - powiedziałam jak 6-letnia obrażona dziewczynka i poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku i otworzyłam karteczkę od cioci. "U rodziców nic się nie poprawiło. Smutno mi patrzeć na to co oni wyprawiają i smutno mi patrzeć na ciebie, jak ty to znosisz. Jak chcesz zabiorę cię do siebie, na te wakacje. Bilet mam zarezerwowany. Jak pojedziesz, rodzice może zrozumieją swoje zachowanie i zauważą ,że tracą największy skarb, ciebie. Jak się zgodzisz to wyślij mi sms-a." Może ciocia ma rację? Ale oni będą bardzo smutni , żal mi ich będzie. Jeszcze się zastanowię.
-Dobra idę się przebrać i do łóżka, jestem strasznie zmęczona.-pomyślałam. Wzięłam piżamę do ręki i już miałam otwierać drzwi gdy usłyszałam:
-Naprawdę się dziwię że to nasza córka. Strasznie się zrobiła się bezczelna. Żałuję że mieszka w naszym domu. Przez nią mamy więcej stresu, nie dość że mamy pracę to jeszcze ona! - wyżalił się tata, siedząc jeszcze na krześle. Byłam w szoku że takie coś, mógł powiedzieć mój własny ojciec.
-Tak , jest strasznym ciężarem. -zgodziła się mama, wkładając naczynia do zmywarki.
Ja byłam dla nich ciężarem.. dobrze wiedzieć. Byłam w szoku, jak moim rodzice się strasznie zmienili. Było to wszystko możliwe? Czy to wszystko działo się naprawdę? Czułam że tak, to działo się naprawdę. Szybko i zręcznie wzięłam do ręki telefon i napisałam do cioci:"Zabierz mnie stąd!" i kliknęłam "wyślij".
-Jak jestem dla was ciężarem , to jutro mnie już nie będzie.-szepnęłam leżąc na łóżku. Pewnie płakałam, ale w tej chwili nic nie czułam. Po chwili dostałam sms-a , był od cioci: "Mamy wylot o 8:20. Przyjdź pod najbliższy przystanek autobusowy i wsiądź do 76, będę tam. Trzymaj się!". W tej chwili cieszyłam się że mam kogoś na kogo mogę polegać. Wstałam z łóżka i zauważyłam na ziemi kartkę, to nie była ta od cioci. Podniosłam ją i odczytałam ją:"Ty mi nie zostawiłaś nr więc, oto mój 362353041 :)."
-Już druga karteczka dzisiaj-pomyślałam i od razu się uśmiechnęłam. Czyli dzisiaj cieszę się, że mam dwóch najważniejszych osób, na których mogę polegać. Chyba będzie lepiej, kiedy się z nim spotkam. Zapisałam jego numer w moim telefonie i napisałam do niego:"Hej. Śpisz?". On po chwili odpisał:"Nie. A co, chcesz się spotkać?". Co on czyta w moich myślach? Cieszę się że mnie zna i że jest moim przyjacielem. Odpisałam:"Jak ty mnie dobrze znasz :) Może za chwilę w tym miejscu co przedtem?". Opisał:"Dobrze postaram się tam być jak najszybciej. ;-)". Od razu się uśmiechnęłam. Wzięłam bluzę , otworzyłam okno i wyszłam. Czułam się wolna. Szłam spacerkiem i nie umiałam powstrzymać łez, które spływały jakby na wyścigi, po moim policzkach.Jak doszłam, usiadłam na ziemi i płakałam dalej. Po 10 min. Bartek przyszedł, usiadł koło mnie i mnie przytulił.
-Cii.. wszytko będzie dobrze Sandi. -pocieszał mnie.-Obiecuje ci że będzie wszystko dobrze , tylko już nie płacz.
-Łatwo ci mówić.-powiedziałam, a on się zaśmiał. -Tobie rodzice nie powiedzieli że jesteś dla nich ciężarem. -on tym razem posmutniał i przytulił mnie mocniej.
-Na pewno ci się przy słyszało. Nie wierze, że mogli ci to tobie powiedzieć. - ja się wyprostowałam i popatrzałam na niego.
-Pozwól że ci opowiem wszystko od początku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz