niedziela, 20 maja 2012

Rozdział 1

   Przyszłam ze szkoły i padłam na łóżko.
-Uff.. jeszcze tylko jutro , po jutrze i popojutrze i ...-zrobiłam głupią minę. Myśląc że jeszcze został tydzień.- Ha . Ale ze mnie optymistka. -powiedziałam  - Dobra , idę zrobić sobie coś do jedzenia.-pomyślałam.
Zeszłam na dół. Rodziców jak zwykle nie było. Byłam tylko ja , sama jak zwykle zresztą . Wyjęłam z lodówki sałatkę , pomidory , mozzarelle , cebulę i zrobiłam sałatkę, a do picia wzięłam sobie sok pomarańczowy. Wzięłam wszystko do ręki i poszłam do dużego pokoju. Usiadłam na kanapę i włączyłam telewizor. Puściłam jak zwykle MTV , leciała akurat "Strefa P". Oglądałam jedząc i popijając sok pomarańczowy. Gdy się skończyło, położyłam się. Jakby fajnie było gdybyśmy pojechali na te wakacje. Od 10 lat nigdzie nie pojechaliśmy razem. Brakowało mi tego. Jak byłam mała , to jechaliśmy razem gdzieś, np. na nad morze. Było super! Nigdy tego nie zapomnę. A gdy tylko pojawił się ten kryzys w firmie, zaczęli więcej pracować. Czasami tylko robili sobie wolne , ale nie spędzali go ze mną. Gdy ja chciałam pojechać na jakieś kolonie czy coś, to ja musiałam sama zdobyć jakąś kaskę na nią.
-Koniec tego! -powiedziałam.
Spojrzałam na zegarek , dobijała 16. Wzięłam miskę i kubek i zaniosłam do kuchni i włożyłam do zmywarki. Nagle usłyszałam dzwonek mojego telefonu. To była moja ukochana ciocia. Mieszka w Londynie , a sama przyjechała tutaj na kilka dni, jutro miała wracać. Odebrałam telefon.
-Cześć ciociu!
-Hej kochanie. Są już rodzice?-powiedziała swoim ciepłym głosem.
-Nie jeszcze nie. A co? Mam coś przekazać?
-Nie, nie. Ale może za godzinkę do was wpadnę. A ty co robisz?
-Ale fajnie! Wpadaj. Ja właśnie włożyłam naczynia do zmywarki. A zaraz może odrobię zadanie domowe i trochę się pouczę.
-O jak miło to usłyszeć z twoich ust.
-Tak? Hah.
-Tak , tak. Co tam u rodziców?-zapytała z troską.
-Pracują. Ostatnio dużo, aż za dużo.
-Aa. Nic się nie zmieniło.-powiedziała to smutnym tonem.
-A co u Caroline? -zapytałam by zmienić temat.
-Dalej taka zbuntowana. Nie dziwię się to już ten wiek.
-Na pewno jej szybko przejdzie , musisz to jakoś wytrzymać. powiedziałam te słowa wiedząc że się szybko to raczej nie zmieni. -Pozdrów ją.
-Dziękuje skarbie. Ja już muszę kończyć. Papapa !
-Ok. Papa ! Przyjdź szybko!
-Dobrze ! Będę o 18!
I rozłączyła się. Mam siostrę cioteczną , która mnie nienawidzi, a ja ją, chociaż nie wiem dlaczego. Trwa to od kiedy mieliśmy 8 lat. Obie jesteśmy uparte i po prostu odzwierciedlamy to , czego nie lubimy. Ona jest strasznie wkurzająca, cały czas robi mi na złość i czasami przezywa. Boże... brzmi to jakby mówiła to mała dziewczynka ! Ok, koniec myślenia o niej . Czyli ciocia przyjdzie za 2 godz. rodziców jeszcze nie ma. Jak zwykle , wszystko ja.
-Ok. Pójdę po jakieś ciasto bym mogła ciocie czymś poczęstować. -powiedziałam do siebie.
Wzięłam kurtkę, zamknęłam drzwi na klucz i wyszłam. Niebo było zachmurzone i zapowiadało się znowu na deszcz. I tak już było wystarczająco mokro.Szłam do cukierni coraz szybszym krokiem , bo robiło się coraz zimniej.
-Ał! Możesz uważać jak chodzisz!-krzyknęłam na faceta , leżąc na chodniku i to w dodatku ogromnej kałuży.
-Bardzo przepraszam, ja..-przerwał odwracając się w moją stronę i patrząc na mnie jak na jakiś obrazek.
-Możesz się na mnie nie patrzeć , tylko pomóc mi wstać? Jak widzisz leże w kałuży!
-A nnno tak. -powiedział zakłopotany. Podał mi rękę i pomógł mi w końcu wstać.
-No nareszcie ! Jak ty wgl. chodzisz?! Przez ciebie jestem cała mokra!-wrzeszczałam na niego , a on się tylko głupio uśmiechał. Czy ja aż tak śmiesznie wyglądałam?!-Czemu nic nie mówisz , tylko się głupio uśmiechasz?-zapytałam w końcu.
-Przepraszam , ale wyglądasz tak słodko kiedy się wściekasz.
Zrobiłam minę w stylu "Are you fucking kidding me" To jest chyba jakiś frajer. Nie znamy się , ja jestem na niego wściekła , bo przez niego jestem mokra , a ten mi jakieś żałosne komplementy mówi na samym początku. To jest naprawdę jakiś żart.
-Nazywam się Bartek Pawlak. A ty? -podał mi rękę , ale dalej się głupio uśmiechał.
-Sandra Medison.-powiedziałam i podałam mu rękę, a on ją uścisnął.-Słuchaj...-przerwałam by przypomnieć sobie jego imię.
-Bartek-wyprzedził mnie.
-Bartek, przez ciebie wpadłam w kałużę , jestem cała mokra a ty jakby nigdy nic. Uśmiechasz się głupio,mówisz mi komplementy i co? Spodziewasz się że będę teraz twoją przyjaciółką?-zapytałam się go ze złością.
-Może.
-Jesteś bezczelny!-powiedziałam. Miałam już dość jego , więc poszłam dalej w swoim kierunku.
-Przecież przeprosiłem! -krzyknął do mnie.Ja stanęłam i wzięłam głęboki wdech.
-Wkurzasz mnie facet.-szepnęłam. Odwróciłam się i podeszłam do niego.-Dobra przeprosiłeś, a teraz idę w swoim kierunku a ty w swoim. Pa. -jak powiedziałam tak i zrobiłam.
-Czekaj!-zawołał i chwycił mnie za ramię, a ja się odwróciłam.
-Co chcesz? -powiedziałam już trochę normalnym tonem.
-Gdzie idziesz?
-Do cukierni.-powiedziałam z ciekawością , po co mu to wiedzieć.
-A mogę iść z tobą?-zapytał się z błagającą miną. -Masz moją kurtkę, na pewno ci będzie zimno, oddasz mi później.
 -Dobra, możesz ze mną pójść.
-Super. To idziemy.-ucieszył się, jak chłopiec który dostał swoją ulubioną zabawkę.
Szliśmy w ciszy, ale mój dziwny towarzysz patrzał się na mnie cały czas.
Czułam się dziwnie.
-Możesz przestać się na mnie patrzeć ? Czuję się niezręcznie.
-Przepraszam, ale nie mogę.
-A to czemu? - zapytałam zdziwiona.
-Mam swoje powody. -tym razem mówiąc to patrzał się w przed siebie.
-To mi je zdradź.
-Nie mogę.
-No proszę cię ! -poprosiłam ładnie.
-Przykro mi , ale nie.
-Dobra. Poddaje się.-powiedziałam zawiedziona.
-Szybko się poddajesz.-popatrzał się na mnie.
-Wiem, że i tak mi nie powiesz.
-Gdybyś dalej mnie prosiła to może bym ci powiedział.
Nie odpowiedziałam. Szliśmy jeszcze kawałek i w końcu doszliśmy do cukierni. Ludzi nie było, więc weszłam , kupiłam szarlotkę i wyszłam. Bartek czekał na mnie pod sklepem.
-No to ja już będę musiała szybko wracać do domu. Pa.-pożegnałam się i oddałam mu kurtkę.
-Czekaj pozwól że cię odprowadzę.
-Ale naprawdę nie trzeba. Nie znamy się wgl.
-Możemy się poznać. - powiedział pewny siebie.
-Masz rację możemy , ale może kiedy indziej.Ja muszę iść , na razie. -powiedziałam stanowczo i poszłam.
-Sandra!Ale nie podałam mi nr. telefonu!
Nie odwróciłam się.Poszłam prosto do domu.
-O jesteście! Nareszcie! -powiedziałam ściągając jeszcze trochę mokrą kurtkę.
-Tak jesteśmy. Nie przeszkadzaj.-powiedziała mama surowym i twardym tonem włączając laptopa , a później patrzała w jakieś dokumenty.
-A wiecie że ciocia Ania ma przyjść o 18?
-Tak? To fajnie.-powiedział tata bez entuzjazmu i radości.
Super! Ja jedyna jestem normalna , a oni pracoholiki. Nawet nie zorientowali się że jestem mokra i brudna. Praca jest dla nich na pierwszym miejscu! Powinnam się przyzwyczaić. Poszłam do łazienki , by się umyć i przebrać. Po piętnastu minutach byłam gotowa. Ubrałam zwyczajną bluzkę na ramiączkach , szare luźne i mięciutkie spodnie. Umyte włosy spięłam w kucyk. Poszłam do kuchni , wzięłam jabłko i podeszłam do stołu gdzie rodzice "bardzo" ciężko procowali.
-Wy też przy cioci będziecie tak pracować? -zapytałam, opierając się o stół i wzięłam kolejnego kęsa jabłka. Niestety nie doczekałam się odpowiedzi. Rodzice tylko byli zapatrzeni w monitory laptopów. Naprawdę miałam tego dość. Ile jeszcze miałam być dla nich niewidzialna? Postanowiłam sprawdzić ich reakcje na to , co zaraz powiem.
-Muszę wam coś bardzo ważnego powiedzieć. Jestem.... Jestem... w ciąży-starałam się to powiedzieć tak, jakby to miała być prawda. Ale nic, bo nagle do mamy zadzwonił telefon z pracy, a ona go odebrała i poszła do innego pokoju.
-Nie ! To jest już przesada! - krzyknęłam i rzuciłam niezjedzonym jabłkiem o ścianę.
-Sandra! Jak ty się zachowujesz?! -zwrócił mi uwagę ojciec.
-Jak ja się zachowuję? Zastanów się co wy robicie!-powiedziałam już prawię z płaczem. Nie biorąc kurtki , wybiegłam na podwórko. Biegłam , tylko do jednego miejsca , gdzie mogę się czuć bezpieczna i tam w spokoju pomyśleć. Tym miejscem była niewielka rzeka, przepiękna łąka, śliczne krzewy, a drzewa to wszystko otaczały. Tworząc niewiarygodny krajobraz jak z bajki. Kochałam tu przychodzić. Ja sama jak byłam mała znalazłam to miejsce. Było niedaleko ,a nikt tu nie przychodził , byłam tylko ja. Rzeka płynęła cicho , a ja usiadłam cicho na łące, koło drzewa wiśni. Potrzebowałam przyjaciela, a nie miałam nikogo. Łzy już same spływały mi po twarzy. Zgięłam nogi , schowałam głowę i się rozpłakałam.
-Sandra...-powiedział ktoś w głębi lasu. Przestraszyłam się i popatrzałam się w stronę gdzie usłyszałam ten znajomy głos.



2 komentarze:

  1. Super czekam na kolejny..
    Informuj mnie
    @British_Girll

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzyma w napięciu czekam na kolejne rozdziały ! ;)

    OdpowiedzUsuń